poniedziałek, 17 marca 2014

SYNDROM CHOREGO BUDYNKU


Rys.Elżbieta Ejdys

Syndrom chorego budynku (SBS) jest bardzo dogodną dolegliwością dla wytłumaczenia swojego lenistwa lub niechęci do pracy. Zaczyna się tydzień pracy, idziemy do biura, na uczelnię czy do szkoły, a tu bóle głowy, chrypki czy bóle stawów. Przychodzi sobota i niedziela, wszystkie dolegliwości mijają. Odpowiedź jest prosta! Szkodzi nam praca !!!
Na poważnie podchodząc do tematu, to nie praca, a budynek, gdzie przebywamy może stanowić źródło naszych problemów zdrowotnych. Nie dotyczy to tylko biur czy miejsc użyteczności publicznej, ale może także występować w mieszkaniach prywatnych. Chociaż pierwsze doniesienia naukowe opisujące to zjawisko dotyczyły rzeczywiście dużych biurowców. Źródła pojawienia się u ludzi SBS tkwią w latach 70-tych XX wieku. Światowy kryzys energetyczny sprowokował działania oszczędnościowe, zwłaszcza dotyczące sfery kosztów użytkowania budynków. Aby zminimalizować koszty ogrzewania wprowadzono model bardzo szczelnej konstrukcji. Izolacja budynku oczywiście zredukowała nakłady ponoszone na eksploatacje, ale jej ubocznymi konsekwencjami stał się wzrost wilgotności względnej powietrza wewnętrznego i koncentracja gazów. Przede wszystkim wzrost dotyczył dwutlenku węgla, ale również zwiększyły się stężenia różnego pochodzenia związków organicznych, np. wydzielanych przez meble, wykładziny czy przegrody konstrukcyjne. Próbą przywrócenia pożądanych parametrów powietrzu wewnętrznemu, było wprowadzenie na dużą skalę systemów wentylacji wymuszonej, gdyż grawitacyjna (nie wymuszona), oparta na różnicy w ciężarze ciepłego i zimnego powietrza, była niewydolna. Próba ta okazała się bronią obosieczną. Wentylacja wymuszona/ klimatyzacja, co prawda redukowała nadmiar niekorzystnych składników aerozolu wewnętrznego, ale dodawała coś od siebie. Źle dobrane lub zbyt rzadko czyszczone filtry wentylacyjne/klimatyzacyjne są doskonałym siedliskiem dla życia grzybów głównie pleśniowych i stanowią kolejne źródło skażenia pomieszczeń. Ciepło, ciągły dopływ substancji odżywczych, które dostarczają mieszkańcy i wilgotno (!) – żyć, nie umierać! Czy grzyby mogły nie skorzystać z takiej oferty promocyjnej? NIGDY! Wręcz niektóre rodzaje grzybów np. Aspergillus i Penicillium tak często są notowane w pomieszczeniach różnego typu, że zostały nazwane „grzybami domowymi”. W odróżnieniu od nich Alternaria i Cladosporium, które są utrapieniem alergików spacerujących na świeżym powietrzu, mają przydomek – grzyby polowe.
Właściwie już doszliśmy do sedna problemów zdrowotnych użytkowników „chorych budynków”. Są nimi przede wszystkim nadmiernie namnażające się grzyby. Oprócz właściwości alergizujących, ich wkład w nasze złe samopoczucie to mykotoksyny. Są to bardzo lekkie cząsteczki, które łatwo dyfundują z grzybni do powietrza, a z nim mogą trafić na naszą skórę i do układu oddechowego i spowodować mniej lub bardziej poważne dolegliwości zdrowotne, do pełnoobjawowej mykotoksykozy włącznie. Wszystko zależy od rodzaju toksyny, jej ilości w powietrzu i czasu naszej na
Dbajmy więc o nasz dom, jeśli on nie będzie „chorował” my także!

tekst Elżbieta Ejdys

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna